Forum Wolfeslive Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Wojownicy - Erin Hunter
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wolfeslive Strona Główna » Książki Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Wojownicy - Erin Hunter
Autor Wiadomość
Balla
Samica Alfa
Samica Alfa



Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 1215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
dajeeesz,piszeesz tutaj ; D


Post został pochwalony 0 razy
Wto 13:41, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Cera
Młoda Krew
Młoda Krew



Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1069
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
BOHATEROWIE

KLAN GROMU
PRZYWÓDCA Błękitna Gwiazda - szaro-niebieska kotka o srebrzystym pyszczku
ZASTĘPCA Czerwony Ogon - mały szylkretowy kocur z charakterystycznym rudym ogonem
Terminator - Popielata Łapa
MEDYK Cętkowany Listek - piękna szylkretowa kotka o charakterystycznej nakrapianej sierści
WOJOWNICY (kocury i kotki, które nie mają młodych)
Lwie Serce - wspaniały złocisto-bury kocur z gęstym futrem przypominającym lwią kryzę
Terminator - Szara Łapa
Tygrysi Pazur -duży, ciemnobrązowy pręgowany kocur z niezwykle długimi pazurami na przednich łapach
Terminator - Krucza Łapa
Biała Burza - duży biały kocur
erminator - Piaskowa Łapa
Ciemnopręgi - czarno-szary pręgowany kocur
Długi Ogon - srebrny kocur z czarnymi pręgami
Mknący Wiatr - bury kocur o szybkich ruchach
Wierzbowa Skórka - bardzo jasna, popielata kotka z niezwykle niebieskimi oczami
Mysie Futerko - mała brązowa kotka
TERMINATORZY (koty, które ukończyły 6 księżyców i szkolą się na Wojowników)
Popielata Łapa - ciemnobrązowy pręgowany kocurek
Szara Łapa - długowłosy, mocno zbudowany szary kocurek
Krucza Łapa - chudy czarny kocurek z maleńką białą plamką na piersi i białym koniuszkiem ogona
Ognista Łapa - przystojny rudy kocurek
KOCICE - MATKI (kotki oczekujące potomstwa lub niańczące kocięta)
Mroźne Futerko - piękna biała o błękitnych oczach
Cętkowana Mordka - śliczna pręgowana
Złoty Kwiat - jasnoruda
Nakrapiany Ogon - jasna, pręgowana, najstarsza z kocic
STARSZYZNA (starzy wojownicy i kocice, obecnie na emeryturze)
Półogonek - duży ciemnobrązowy kocur, który stracił część ogona
Małe Ucho - szary kocur z bardzo małymi uszami; najstarszy kocur w Klanie Gromu
Łaciata Skórka - mały czarno-biały kocur
Jednooka - jasnoszara kotka, najstarszy członek Klanu Gromu; pozornie ślepa i głucha
Pstrokaty Ogon - niegdyś ładna, szylkretowa kotka ze ślicznie nakrapianą sierścią

KLAN CIENIA
PRZYWÓDCA Złamana Gwiazda - długowłosy, ciemnobrązowy pręgowany kocur
ZASTĘPCA Czarna Stopa - wielki biały kocur z ogromnymi, smolistymi łapami
MEDYK Cieknący Nos - mały szaro-biały kocur
WOJOWNICY
Krępy Ogon - brązowo-bury kocur
Terminator - Brązowa Łapa
Okrąglak - srebrzysty pręgowany kocur
Terminator - Mokra Łapa
Pokiereszowany - brązowy kocur z bitewnymi bliznami
Terminator - Mała Łapa
Nocna Skórka - czarny kocur
KOCICE - MATKI
Poranna Chmura - mała pręgowana
Jasny Kwiat - czarno-biała
STARSZYZNA Popielate Futro - chudy szary kocur

KLAN WICHRU
PRZYWÓDCA Wysoka Gwiazda

KLAN RZEKI
PRZYWÓDCA Krzywa Gwiazda - wielki kot z jasną sierścią i wykrzywioną szczęką
ZASTĘPCA Dębowe Serce - rudo-brązowy kocur

KOTY SPOZA KLANÓW
Żółty Kieł - stara ciemnoszara kotka z szeroką, spłaszczoną mordką
Kleks - przyjazny czarno-biały tłuścioch; mieszka w domu na skraju lasu
Jęczmień - czarno-biały kocur; mieszka na farmie blisko lasu


Prolog

Sierp księżyca rozświetlał gładkie granitowe głazy, aż stały się srebrzyste. Ciszę przerywał tylko plusk rwącej czarnej rzeki i szept drzew gdzieś dalej, w lesie.
W mroku zewsząd dookoła przekradały się po skałach zwinne cienie. W księżycowej poświacie błyskały wysunięte pazury. Czujne ślepia lśniły bursztynowo. A potem, jakby na jakiś niesłyszalny sygnał, stworzenia skoczyły na siebie i nagle zaroiły się od szczepionych w walce, przeraźliwie miauczących kotów.
W samym środku tego kłębowiska futra i pazurów zwalisty, ciemnobury kocur przygwoździł do ziemi rudo-brązowego przeciwnika i triumfalnie zadarł głowę w niebo.
-Dębowe Serce! - warknął - Jak śmiesz polować na naszym terenie? Słoneczne Skały należą do Klanu Gromu!
-Po dzisiejszej nocy, Tygrysi Pazurze, będą już terenem łowów Klanu Rzeki!- parsknął rudo-brązowy.
Od brzegu dobiegło ostrzegawcze wycie, przenikliwe i pełne trwogi.
-Patrzcie! Nadchodzą następni!
Tygrysi Pazur odwrócił się w samą porę, by ujrzeć lśniące, mokre ciała wynurzające się z wody u podnóża skał. Przemoczeni wojownicy Klanu Rzeki posuwali się w górę bezgłośnymi susami i rzucali do walki, nie robiąc nawet chwili przerwy na otrzepanie mokrej sierści.
Ciemnobury kocur przeszył Dębowe Serce pełnym wściekłości spojrzeniem.
-Może i pływacie jak wydry, ale ty i twoi wojownicy nie jesteście w tym lesie u siebie! - Rozciągnął wargi i wyszczerzył zęby do szamoczącego się pod nim wroga.
Ponad wrzawę walki wzbił się rozpaczliwy wrzask wojowniczki Klanu Gromu. Żylasty olbrzym Klanu Rzeki przygwoździł brązową kotkę i z ciągle jeszcze ociekającymi wodą szczękami rzucił się do jej szyi.
Usłyszawszy ten krzyk, Tygrysi Pazur puścił Dębowe Serce i potężnym susem strącił wroga z grzbietu kotki.
-Szybko, Mysie Futerko, zmykaj stąd! - rozkazał po czym rzucił się na jej prześladowcę.
Mysie Futerko z trudem dźwignęła się na łapy i skrzywiona z bólu, który sprawiało jej głębokie rozcięcie na barku, rzuciła się do ucieczki.
Z tyłu za nią ciemnobury kocur parsknął wściekle, gdy przeciwnik rozpłatał mu nos. Krew oślepiła na moment Tygrysiego Pazura, ale nie bacząc na to, skoczył do przodu i zatopił zęby w tylnej łapie wroga. Wojownik Klanu Rzeki wrzasnął, ale uwolnił się jednym szarpnięciem.
-Tygrysie Pazurze! - rozległ się krzyk kocura z ogonem rudym jak lisie futro. - Nie mamy szans! Ich jest zbyt wielu!
-Nie, Czerwony Ogonie. Klan Gromu nigdy nie zostanie pokonany! - odwrzasnął Tygrysi Pazur, dając susa w jego stronę. - To nasza ziemia! - Krew spływała mu po szerokim pyszczku. Potrząsnął niecierpliwie głową, rozpryskując szkarłatne krople na skały.
-Klan Gromu doceni twoją odwagę, Tygrysi Pazurze, ale nie możemy sobie pozwolić na większe straty - nalegał Czerwony Ogon. - Błękitna Gwiazda nie oczekuje, żeby jej wojownicy toczyli walkę, której nie mogą zwyciężyć. Będziemy mięli jeszcze okazję odwetu za tę porażkę. - Z niezachwianym spokojem przyjął spojrzenie bursztynowych ślepi Tygrysiego Pazura, po czym wycofał się i wskoczył na sterczący u skraju lasu głaz.
-Klanie Gromu, odwrót! Odwrót! - zawył.
W mgnieniu oka jego wojownicy umknęli przeciwnikom. Fukając i warcząc, cofali się w stronę Czerwonego Ogona. Przez ułamek sekundy Klan Rzeki wyglądał na zdezorientowany. Czyżby tak łatwo było wygrać tę bitwę? Wreszcie Dębowe Serce wydał z siebie wrzask triumfu. Słysząc to, wojownicy Klanu Rzeki dołączyli doń swoje głosy i przeraźliwym miauczeniem ogłosili zwycięstwo.
Czerwony Ogon spojrzał z góry na wojowników Klanu Gromu i trzepnął rudą kitą. Na ten sygnał koty puściły się w dół po najbardziej oddalonym zboczu Słonecznych Skał i zniknęły wśród drzew.
Tygrysi Pazur ruszył ostatni. Na skraju lasu zawahał się jeszcze i obejrzał na splamione krwią pole bitwy. Minę miał ponurą, oczy zmrużone z wściekłości. Po chwili pędził już za swoim klanem w głąb milczącego lasu.

Na polanie siedziała samotnie szara kocica wpatrzona w czyste nocne niebo. W ciemnościach dookoła słyszała oddechy śpiących.
Szybkim, bezgłośnym krokiem wysunęła się z mroku mała szylkretowa kotka. Szara kocica pochyliła głowę na powitanie.
-Jak się czuje Mysie Futerko? - miauknęła.
-Ma głębokie rany, Błękitna Gwiazdo. - odparła nowa przybyła, sadowiąc się na chłodnej trawie. - Ale jest młoda i silna. Raz-dwa wydobrzeje.
-A pozostali?
-Wszyscy będą zdrowi.
Błękitna Gwiazda westchnęła.
-Mamy szczęście, że tym razem nie straciliśmy ani jednego wojownika. Jesteś utalentowanym medykiem, Cętkowany Listku. - Znowu przechyliła głowę i pilnie przypatrywała się niebu. - Głęboko niepokoi mnie nasza dzisiejsza klęska. Odkąd zostałam przywódczynią, Klan Gromu ani razu nie został pobity na własnym terytorium. Nastały ciężkie czasy. Pora młodych liści się opóźnia i mamy mniej kociąt niż zwykle. Żeby przetrwać, Klan Gromu potrzebuje więcej wojowników.
-Rok dopiero się zaczyna - spokojnie zauważyła Cętkowany Listek. - Kiedy nadejdzie pora zielonych liści, przybędzie nam kociąt.
Szara kotka wzruszyła szerokimi ramionami.
-Być może. Ale wytrenowanie naszych młodych wymaga czasu. Jeżeli Klan Gromu ma obronić swoje tereny, musi mieć nowych wojowników jak najszybciej.
-Prosisz Gwiezdny Klan o rozwiązanie? - miauknęła cicho Cętkowany Listek i podążając za spojrzeniem starej kotki, wpatrzyła się w pasmo gwiazd błyszczących na ciemnym niebie.
-Od czasu do czasu potrzebujemy porady przodków. Czy Gwiezdny Klan przemówił do ciebie? - zapytała Błękitna Gwiazda.
-Nie, od kilku księżyców nie.
Nagle nad wierzchołkami drzew zajaśniała spadająca gwiazda. Ogon Cętkowanego Listka drgnął, futerko na grzbiecie się zjeżyło.
Błękitna Gwiazda nastawiła uszu, ale nie odezwała się, dopóki jej towarzyszka siedziała wpatrzona w niebo.
Po chwili Cętkowany Listek opuściła głowę i odwróciła się do przywódczyni.
-To była wiadomość od Gwiezdnego Klanu - zamruczała. Jej oczy stały się nieobecne. - Tylko ogień może nas uratować.
-Ogień?! - powtórzyła jak echo Błękitna Gwiazda. - Przecież ogień jest postrachem wszystkich klanów! Jakim cudem ma nas uratować?
Cętkowany Listek potrząsnęła głową.
-Nie wiem - przyznała. - Ale to jest wieść, którą Gwiezdny Klan zechciał się ze mną podzielić.
Przywódczyni Klanu Gromu wlepiła bystre błękitne oczy w młodą kotkę.
Nigdy dotąd się nie pomyliłaś, Cętkowany Listku - miauknęła. - Jeśli Gwiezdny Klan to powiedział, widocznie tak musi być. Uratuje nas ogień.



1 Rozdział napiszę za chwilę, bo strasznie mnie kark boli i muszę odpocząć ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 14:38, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
No nie doszłam do TEj sceny BułKo. Uwielbiam prolog!


Post został pochwalony 0 razy
Wto 15:44, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Cera
Młoda Krew
Młoda Krew



Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1069
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Ja też ^^ Napisałam 1 rozdział do połowy, jak dokończę to tu wkleję, bo na razie musze lecieć ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 16:01, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
Ja sobie życia bez Wojowników poprostu niewyobrażam xD. Więc muszę znaleść tą książkę! ;_;


Post został pochwalony 0 razy
Wto 16:06, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Cera
Młoda Krew
Młoda Krew



Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1069
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Ja tak samo ^^ Szukaj BŁ i przy okazji popytaj się rodziny czy gdzieś przypadkiem nie wzięli ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 16:07, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Śnieżna Gwiazda
Samotnik
Samotnik



Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry.

Post
Bułka, Ty... Ale żeby tyle przepisać ręcznie...


Czytałam pierwsze dwie części, potem na forum Wojowników były tłumaczenia, ale na kompie nigdy nie chciało mi się czytać. Zbyt szybko bolał kark właśnie i oczy, poddałam się. (Raz wydrukowałam, to się drukarka o mało nie przegrzała. XD)


Post został pochwalony 0 razy
Wto 19:09, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
To że pisze ręcznie świadczy o oddaniu Wojownikom ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 19:43, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Śnieżna Gwiazda
Samotnik
Samotnik



Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry.

Post
Raczej oddaniu nam - poświęcić się i przepisać tyle dla ludzi, którzy ich nie czytali :> Buła dostanie order.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:01, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
No to oczywiście też xDDDD. Zawsze była taka dobra i oddana i taka utalentowana ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:02, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Śnieżna Gwiazda
Samotnik
Samotnik



Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry.

Post
... i smaczna...


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:04, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
xD. Prawda... ^^. Wogóle naj, ja też może się kiedyś poswięce i coś przepisze, a kiedys będzie tu cała książka! xD


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:07, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Śnieżna Gwiazda
Samotnik
Samotnik



Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry.

Post
Ja się tak nie poświęcę, czasu nie mam :< I w ogóle Wojowników zgubiłam.

Naprawdę lubię kajzerki. Zresztą czy Bułka była Bułką zidentyfikowaną czy Bułką w pojęciu ogólnym?


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:10, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Biała Łza
Łowca
Łowca



Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śnieżne Góry

Post
Naprawdę. BułK, który rozdział bede mogła przepisać. W chwili wolnego, którą może znajdę coś przepiszę ^^


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:13, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Cera
Młoda Krew
Młoda Krew



Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1069
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Rozdział 1

Było bardzo ciemno. Rudzielec instynktownie wyczuwał coś w pobliżu. Oczy młodego kota rozszerzyły się, kiedy pilnie badał wzrokiem gęste zarośla. Nie znał tego miejsca, ale dziwne wonie wabiły go coraz dalej, coraz głębiej w mrok. Zaburczało mu w brzuchu, przypominając o głodzie. Rudzielec odrobinę rozwarł szczęki, żeby pozwolić ciepłym zapachom lasu dotrzeć do podniebienia. Stęchły odór pleśniejących liści mieszał się z kuszącym aromatem małego stworzonka.
Nagle tuż obok mignął szary cień. Rudzielec zastygł, nasłuchując. Coś ukrywało się w liściach nie dalej niż o dwie długości ogona. Wiedział, że to mysz - w głębi swego owłosionego ucha mógł wyczuć gwałtowne pulsowanie maleńkiego serca. Przełknął ślinę, powstrzymując burczenie w żołądku. Wkrótce zaspokoi głód.
Powoli zniżył się ku ziemi, szykując do ataku. Wiatr wiał w jego stronę. Rudzielec wiedział, że mysz nie zdaje sobie sprawy z obecności wroga. Po raz ostatni sprawdził położenie ofiary, zaparł się mocno tylnymi łapami i skoczył wzniecając tuman liści z leśnego poszycia.
Mysz, szukając osłony, dała nura w stronę norki. Ale Rudzielec był tuż-tuż. Wyrzucił swoją zdobycz w powietrze, zahaczając bezradne stworzonko ostrymi jak ciernie pazurami. Mysz wylądowała na ziemi, oszołomiona, ale żywa. Próbowała biec, jednak Rudzielec znowu ją złapał. Jeszcze raz nią cisnął, tym razem nieco dalej. Myszy udało się zrobić kilka kroków zanim znowu ją dopadł.
Nagle w pobliżu coś zagrzechotało. Rudzielec rozejrzał się dookoła, a wtedy mysz zdołała wyrwać mu się z pazurów. Gdy się odwrócił, ujrzał, jak błyskawicznie pomyka w mrok, pomiędzy splątane korzenie drzewa.
Rozgniewany, dał spokój łowom. Zakręcił się, wściekle błyskając zielonymi oczami. Musiał wykryć przyczynę hałasu, który kosztował go taką zdobycz. Grzechoczący dźwięk nie tylko nie zamilkł, ale stawał się coraz bardziej znajomy. Rudzielec zamrugał i otworzył oczy.
Nie był w lesie, lecz w dusznej kuchni, zwinięty w kłębek na swoim posłaniu. Przez okno sączyło się światło księżyca, rzucając cienie na gładką, twardą podłogę. A hałas okazał się stukotem kulek suchej karmy, które sypały się do miseczki. Mysz mu się tylko przyśniła.
Podniósł głowę i oparł podbródek na brzegu posłania. Obróżka nieprzyjemnie ocierała szyję. We śnie wydawało mu się, że tam gdzie zwykle cisnęła, świeży powiew rozwiewał miękkie futerko. Rudzielec przeturlał się na grzbiet, jeszcze przez kilka chwil smakując marzenia. Nadal mógł zwietrzyć zdobycz. Już trzeci raz od pełni księżyca prześladował go ten sen i za każdym razem mysz wymykała mu się z łap.
Oblizał wargi. Ze swego posłania czuł mdłą woń karmy. Państwo przed pójściem do łóżka zawsze napełniali mu miseczkę. Nieciekawe zapachy wyparły ciepły mysi aromat. Ale że naprawdę z głodu burczało mu w brzuchu, Rudzielec przeciągnął się sennie i podążył do swojej kolacji. Jedzenie wydawało mu się suche i bez smaku. Niechętnie przełknął jeszcze jeden kęs. Potem odwrócił się od miseczki i przeszedł przez kocie drzwiczki, mając nadzieję, że zapach ogrodu przypomni mu emocje ze snu.
Na dworze świecił księżyc. Trochę kropiło. Rudzielec wędrował po schludnie utrzymanym ogrodzie rozświetloną przez gwiazdy żwirową ścieżką. Pod łapami czuł zimne, ostre kamyki. Załatwił się w cieniu wielkiego krzewu, pokrytego lśniącymi zielonymi liśćmi i ciężkimi purpurowymi kwiatami, które roztaczały mdlącą, słodką woń. Kot skrzywił się, chcąc wyrzucić z nozdrzy nieprzyjemny zapach.
Potem zasiadł na jednym ze słupów granicznych ogrodzenia oznaczającego granicę jego terytorium. Było to ulubione miejsce Rudzielca. Mógł stąd obserwować ogrody sąsiadów i gęsty zielony las.
Deszcz ustał. Za plecami Rudzielca krótko przystrzyżony trawnik kąpał się w księżycowej poświacie, ale las tonął w mroku. Kotek wysunął głowę, węsząc w wilgotnym powietrzu. Skórę pod gęstą sierścią miał ciepłą i suchą, ale czuł ciężar kropel, które iskrzyły mu się na rudym futerku.
Usłyszał, jak państwo po raz ostatni nawołują przez kuchenne drzwi. Gdyby teraz podbiegł, powitaliby go czułymi słowami i pieszczotami i zaprosili do swego łóżka, gdzie mógłby, mrucząc, zwinąć się w kłębuszek, rozgrzany w zagięciu podkulonych kolan któregoś z nich.
Jednak tym razem zignorował wołanie i odwrócił oczy w przeciwną stronę. Po deszczu świeży zapach lasu stał się jeszcze bardziej rześki. Nagle Rudzielca przeszły ciarki. Czyżby w ciemnościach coś się poruszyło? Ktoś go obserwuje? Wytężył wzrok, ale wśród zapachu nie zdołał niczego dostrzec ani wywęszyć. Zuchwale uniósł podbródek, wstał i przeciągnął się, wbijając pazury w narożniki słupka, gdy rozprostował kolejno wszystkie cztery łapy i wyginał grzbiet w łuk. Przymknął oczy. Jeszcze raz odetchnął zapachem lasu, który coś obiecywał i kusił, by wyruszyć w pełen szeptów mrok. Rudzielec napiął mięśnie i przez chwilę gotował się do skoku, a potem lekko dał susa na szorstką trawę po drugiej stronie ogrodzenia. Kiedy lądował, w ciszy nocy zadźwięczał dzwoneczek przy obróżce.
-A dokąd to? – miauknął z tyłu znajomy głos.
Rudzielec spojrzał w górę. Młody czarno-biały kotek balansował niezgrabnie na płocie.
-Cześć, Kleks!
-Nie zamierzasz chyba iść do lasu? – Bursztynowe oczy Kleksa zrobiły się ogromne.
-Tylko na chwilę. Rzucić okiem – rzekł Rudzielec zażenowany.
-W życiu nie dałbym się namówić. To niebezpieczne! – Kleks z niesmakiem zmarszczył czarny nos. – Henry opowiadał, że kiedyś poszedł do lasu. – Kotek uniósł głowę i wskazał pyszczkiem ponad rzędami płotów w stronę ogrodu, gdzie mieszkał Henry.
-Ten tłusty stary kocur nigdy nie chodził do lasu! – prychnął Rudzielec. – Od czasu wyprawy do weterynarza prawie nie bywa poza własnym domem. Wszystko, czego chce, to jeść i spać.
-Wcale nie. Upolował rudzika!
-No cóż, nawet jeśli, to musiało być przed weterynarzem. Teraz narzeka na ptaki, bo przeszkadzają mu w drzemce.
-W każdym razie – ciągnął Kleks, nie zważając na lekceważący ton przyjaciela – Henry mówił mi, że tam są różne niebezpieczne zwierzęta. Ogromne dzikie koty, które pożerają na śniadanie żywe króliki i ostrzą sobie pazury na starych kościach!
-Zamierzam tylko się rozejrzeć – zamiauczał Rudzielec. – Nie zostanę długo.
-Dobra, ale nie mów, że nie ostrzegałem! – mruknął Kleks. Odwrócił się i dał nura do swojego ogrodu.
Rudzielec usiadł na szorstkiej trawie za płotem. Nerwowo polizał futro na barku, zastanawiając się, ile z Kleksowych rewelacji jest prawdą.
Nagle jego uwagę przykuł jakiś ruch. Przez chwilę obserwował, jak maleńkie stworzenie mknie pod krzewy jeżyn.
Rudzielec wiedziony instynktem przypłaszczył się do ziemi. Łapa za łapą pełznął powoli po leśnym poszyciu. Z nastawionymi uszami, rozdętymi nozdrzami i nieruchomymi oczami sunął w kierunku zwierzątka. Teraz już widział wyraźnie, jak siedzi wyprostowane pomiędzy kolczastymi gałęziami jeżyn i skubie trzymane w łapkach duże ziarno.
Mysz!
Rudzielec zakołysał zadkiem, szykując się do skoku. Wstrzymał oddech. Bał się, że dzwonek przy obróżce znowu zabrzęczy. Przebiegł go dreszcz podniecenia, serce zaczęło walić jak szalone. To było nawet lepsze niż tamte sny! I właśnie wtedy trzask gałązek i szelest liści sprawiły, że aż podskoczył. Dzwoneczek zadźwięczał zdradliwie, a mysz rzuciła się w największą gęstwinę jeżynowego krzaka.
Rudzielec stał cichutko i rozglądał się dookoła. Zobaczył biały koniuszek rudego ogona wlokącego się przez kępę wysokich paproci. Poczuł silny, dziwny zapach. Stanowczo jakieś stworzenie mięsożerne, ale nie kot i nie pies. Oszołomiony zapomniał o myszy i z ciekawością obserwował puchaty ogon. Chciał mu się lepiej przyjrzeć.
Wytężył wszystkie zmysły, kiedy ukradkiem pełznął przed siebie. I wtedy podchwycił jeszcze jakieś odgłosy. Dochodziły z tyłu, były stłumione i dalekie. Nastawił uszu, żeby lepiej słyszeć. Stąpanie łap? – zastanawiał się, ale oczy miał wlepione w dziwne rude futro i skradał się dalej. Dopiero, gdy nikły szelest zamienił się w głośne, szybko zbliżające się trzaski, kot pojął, że jest w niebezpieczeństwie.
Coś walnęło go z siłą wybuchu. Potoczył się na bok, w kępę pokrzyw. Kręcąc się wkoło i piszcząc, próbował zrzucić z siebie napastnika, który wczepił mu się w grzbiet i mocno przytrzymywał niewiarygodnie ostrymi pazurami, a w kark wbijał szpileczki zębów. Rudzielec wyginał się i zwijał od wąsików po czubek ogona, ale nie potrafił się uwolnić. Na chwilę ogarnęła go bezradność. Zastygł w bezruchu, błyskawicznie rozważając sytuację, po czym gwałtownie przetoczył się na grzbiet. Instynkt podpowiadał mu, jak niebezpiecznie jest odsłaniać delikatny brzuch, ale była to jedyna szansa.
Fortel poskutkował. Głośne sapnięcie oznaczało, że napastnik stracił dech. Walcząc ze wszystkich sił, Rudzielec zdołał się uwolnić. Nawet nie obejrzawszy się za siebie, popędził w stronę domu.
Słyszał pospieszny tupot łap – a więc wróg rzucił się w pogoń. Chociaż skaleczenia bolały, Rudzielec zdecydował, że zawróci i będzie się bił, bo nie pozwoli znowu skoczyć sobie na kark.
Gwałtownie zahamował, skręcił i znalazł się oko w oko ze swoim prześladowcą.
Był to młody kotek gęstym, zmierzwionym szarym futrze, mocnych łapkach i szerokiej mordce. W ułamku sekundy Rudzielec wywąchał, że ma do czynienia z samcem, i wyczuł siłę w barkach pod miękką sierścią. Nieznajomy z całym impetem wpadł na Rudzielca. Zaskoczony nagłą zmianą zachowania ofiary, cofnął się ze zdumieniem.
Uderzenie pozbawiło Rudzielca tchu. Zatoczył się, ale natychmiast odzyskał równowagę i strosząc rude futro, wygiął grzbiet, szykując się do skoku na wroga. Tymczasem szary kotek zwyczajnie usiadł i zaczął wylizywać przednią łapkę. Wszelkie oznaki agresji zniknęły.
Rudzielec poczuł się dziwnie rozczarowany. Każdy mięsień miał napięty, gotowy do walki.
-Hej, kociaku! – zamiauczał wesoło nieznajomy. – Nieźle ci szło jak na domowego pieszczoszka!
Jeszcze przez chwilę Rudzielec trwał na czubkach palców, zastanawiając się, czy mimo wszystko nie ruszyć do ataku. Przypomniał sobie jednak siłę, z jaką przeciwnik przygwoździł go do ziemi. Opadł więc na poduszeczki stóp, rozluźnił mięśnie i pozwolił rozprostować się grzbietowi.
-Jeśli trzeba, znowu będę z tobą walczył – burknął.
-A tak przy okazji, jestem Szara Łapa – ciągnął szary kotek, nie zwracając uwagi na pogróżki. – Trenuję, żeby zostać wojownikiem Klanu Gromu.
Rudzielec milczał. Nie rozumiał o czym ten Szara Łapa miauczy, ale wyczuwał, że zagrożenie minęło. Ukrył więc zakłopotanie, pochylając się, by wylizać zmierzwione futerko na piersi.
-Co taki domowy kociak jak ty robi w lesie? Nie wiesz, że to niebezpieczne? – zapytał Szara Łapa.
-Jeśli ty jesteś największym niebezpieczeństwem, to myślę, że sobie poradzę – zablefował Rudzielec.
Szara Łapa przyglądał mu się chwilę, mrużąc żółte oczy.
-Och, daleko mi do największego niebezpieczeństwa. Gdybym chociaż w połowie był wojownikiem, zostawiłbym intruzowi kilka prawdziwych ran, żeby miał o czym porozmyślać.
Na te złowieszcze słowa Rudzielca przebiegł dreszcz przerażenia. Co ten kot rozumie przez słowo „intruz”?
-W każdym razie – miauknął Szara Łapa wydłubując ostrymi ząbkami kępki trawy spomiędzy pazurów – nie sądzę, żeby warto było cię poturbować. Gołym okiem widać, że nie jesteś z żadnego z innych klanów.
-Innych klanów? – powtórzył strapiony Rudzielec.
Szara Łapa syknął zniecierpliwiony.
-Przecież musiałeś słyszeć o czterech klanach wojowników, które polują w tych okolicach! Ja należę do Klanu Gromu. A tamci zawsze próbują kraść na naszym terytorium, zwłaszcza Klan Cienia. Są tacy zawzięci, że rozszarpaliby się na kawałki, bez dwóch zdań.
Szara Łapa przerwał, żeby gniewnie splunąć, po czym ciągnął dalej:
-Przychodzą po zdobycz, która zgodnie z prawem nam się należy. A zadaniem wojowników Klanu Gromu jest trzymać ich jak najdalej od naszej ziemi. Kiedy już skończę trening, stanę się taki groźny, że inne klany będą na mój widok trząść swymi zapchlonymi skórami. Wtedy nie ośmielą się do nas zbliżyć!
Rudzielec zmrużył oczy. To musi być jeden z tych dzikich kotów, przed którymi ostrzegał go Kleks! Żyje w prymitywnych warunkach w lesie, poluje i walczy z innymi o każdy kęs. A jednak Rudzielec nie czuł lęku. Prawdę mówiąc, trudno mu było nie podziwiać odważnego przeciwnika.
-Więc jeszcze nie jesteś wojownikiem? – zapytał.
-Bo co? Myślałeś, że jestem? – mruknął dumnie Szara Łapa i potrząsnął szeroką, puszystą głową. – Jeszcze długo nie będę prawdziwym wojownikiem. Najpierw musze przejść trening. Kocieta mogą zacząć ćwiczyć, dopiero kiedy im minie sześć księżyców. Dzisiaj to moje pierwsze wyjście jako terminatora.
-Dlaczego nie znajdziesz sobie pana z miłym, przytulnym domem? Miałbyś o wiele łatwiejsze życie – zamiauczał Rudzielec. – Niejeden by wziął do siebie takiego kociaka jak ty. Wystarczy usiąść gdzieś, gdzie cię zauważą, i przez kilka dni wyglądać na głodnego…
-A oni nakarmią mnie kulkami, które przypominają królicze bobki, i jakąś rozmiękłą breją! – przerwał mu Szara Łapa. – Nie ma mowy! Nie mogę wyobrazić sobie nic gorszego niż życie domowego kotka! Być zabawką Dwunogów?! Żywić się świństwami, które nie przypominają prawdziwego jedzenia, załatwiać swoje potrzeby w pudełku ze żwirkiem, móc wytknąć nos na dwór tylko wtedy, kiedy Dwunogi ci pozwolą? Co to za życie! Tutaj jest dziko, jest swoboda. Przychodzimy i odchodzimy kiedy mamy ochotę. – Zakończył swoją przemowę dumnym parsknięciem po czym dodał złośliwie: - Dopóki nie zjesz świeżo upolowanej myszy, nie wiesz, że żyjesz. Próbowałeś kiedyś myszy?
-Nie – przyznał Rudzielec trochę obronnym tonem. – Jeszcze nie.
-Przypuszczam, że nigdy tego nie zrozumiesz – westchnął Szara Łapa. – Nie urodziłeś się na swobodzie. To wielka różnica. Musiałbyś przyjść na świat z krwią wojownika w żyłach i wiatrem w wąsikach. Kocięta urodzone w gniazdach Dwunogów tego nie czują.
Rudzielec dobrze pamiętał, co przeżywał w swoich snach.
-Nieprawda! – miauknął z oburzeniem.
Szara Łapa nie odpowiedział. Nagle zesztywniał w pół liźnięcia, z jedną łapką uniesioną do góry i zaczął węszyć.
-Czuję mój klan – syknął. – Powinieneś już iść. Nie będą zachwyceni, jak cię przyłapią na polowaniu na naszym terytorium.
Rudzielec rozejrzał się dookoła. Skąd ten szary wie, że zbliża się jakiś kot? W podmuchach wiatru, wśród woni liści nie sposób było wywęszyć nic szczególnego. Jednak ton nalegania w głosie Szarej Łapy sprawił, że kociakowi zjeżyło się futerko.
-Szybko! – syknął nowy znajomy. – Zmykaj!
Nie wiedząc, która droga ucieczki jest bezpieczna, Rudzielec szykował się do skoku w krzaki.
Za późno. Z tyłu zamiauczał jakiś głos, mocny i groźny.
-Co tu się dzieje?
Rudzielec obejrzał się i zobaczył wielką niebieską kocicę wychodzącą majestatycznym krokiem z zarośli. Była wspaniała. Siwe włosy tworzyły rysy na jej mordce, a brzydka blizna rozdzielała futerko na barku, ale gładka sierść błyszczała niczym srebro w świetle księżyca.
-Błękitna Gwiazda! – Szara Łapa przycupnął obok Rudzielca i zmrużył oczy. Skulił się jeszcze bardziej, kiedy drugi kot – piękny, złocisty, pręgowany – wyszedł na polanę.
-Nie powinieneś tak się zbliżać do Siedliska Dwunogów, Szara Łapo! – warknął gniewnie, mrużąc zielone ślepia.
-Wiem, Lwie Serce, przepraszam. – Szara Łapa spuścił oczy.
Naśladując go, Rudzielec przycupnął na leśnym poszyciu i nerwowo stulił uszy. Te koty miały w sobie siłę, której nigdy nie dostrzegł u żadnego ze swoich ogrodowych przyjaciół. Może ostrzeżenia Kleksa były prawdziwe.
-Kto to jest? – spytała kotka.
Rudzielec wzdrygnął się, kiedy zwróciła na niego spojrzenie. Jej świdrujące, błękitne oczy sprawiły, że poczuł się jeszcze bardziej bezbronny.
-On nie jest żadnym zagrożeniem – miauknął szybko Szara Łapa. – Nie jest wojownikiem z innego klanu. To tylko pieszczoszek Dwunogów spoza naszych terenów.
,,To tylko pieszczoszek Dwunogów!” Te słowa rozjątrzyły Rudzielca, ale powściągnął język. Ostrzegawczy błysk w oczach Błękitnej Gwiazdy powiedział mu, że dostrzegła jego gniew, więc odwrócił wzrok.
-To Błękitna Gwiazda. Jest przywódczynią mojego klanu! – syknął szeptem Szara Łapa. – I Lwie Serce. Mój mistrz. Znaczy trenuje mnie na wojownika.
-Dzięki za prezentację, Szara Łapo – miauknął chłodno Lwie Serce.
Błękitna Gwiazda nadal wpatrywała się w Rudzielca.
-Dobrze walczyłeś jak na kociaka Dwunogów – stwierdziła.
Rudzielec i Szara Łapa wymienili zmieszane spojrzenia. Skąd ona wie?
-Obserwowaliśmy was – ciągnęła Błękitna Gwiazda, zupełnie jakby czytała w ich myślach. – Byliśmy ciekawi, jak sobie poradzisz z intruzem, Szara Łapo. Zaatakowałeś go dzielnie.
Szara Łapa wyglądał na zadowolonego z pochwały.
-Teraz usiądźcie. Obaj! – Błękitna Gwiazda popatrzyła na Rudzielca. – Ty też, domowy kotku.
Rudzielec natychmiast wysłuchał i spokojnie wytrzymał jej spojrzenie.
-Dobrze zareagowałeś na atak, mały – mówiła dalej kocica. – Szara Łapa jest od ciebie silniejszy, ale ty, żeby się obronić, użyłeś rozumu. A potem, kiedy cię gonił, zawróciłeś i stawiłeś mu czoło. Nigdy dotąd nie spotkałam domowego kota, który by tak zrobił.
Rudzielec kompletnie zaskoczony tą nieoczekiwaną pochwałą, podziękował za nią skinieniem głowy. Ale następne słowa Błękitnej Gwiazdy zdumiały go jeszcze bardziej.
-Byłam ciekawa, jak się zaprezentujesz tutaj, poza terenem Dwunogów. Regularnie patrolujemy tę granicę, więc często widywałam cię, jak siedziałeś na waszym granicznym słupie, zapatrzony w las. I w końcu ośmieliłeś się postawić tu swoją łapę. – Błękitna Gwiazda z zadumą wpatrywała się w rudego kotka. – Chyba masz wrodzone zdolności do polowania. Bystre oczy. Złapałbyś tę mysz, gdybyś się tak długo nie wahał.
-Na…naprawdę? – zająknął się Rudzielec.
Wtedy odezwał się Lwie Serce. Jego głęboki głos był pełen szacunku, ale brzmiało w nim naleganie.
-Błękitna Gwiazdo, to jest domowy kociak. Nie powinien polować na terenach Klanu Gromu. Odeślij go do tych jego Dwunogów.
Rudzielca ubodła ta odprawa.
-Odesłać mnie do domu?! – zamiauczał niecierpliwie. Słowa Błękitnej Gwiazdy sprawiły, że promieniał z dumy. Zauważyła go, zrobił na niej wrażenie. – Ależ ja dopiero przyszedłem upolować sobie myszkę albo dwie. Jestem pewien, że jest ich tu pod dostatkiem.
Niebieskie oczy kocicy zapłonęły gniewem.
-Nigdy nie ma ich pod dostatkiem – fuknęła. – Gdybyś nie pędził życia rozpieszczonego obżartucha, wiedziałbyś o tym!

Nagła wściekłość kocicy stropiła go, ale jedno spojrzenie na przerażoną minę Szarej Łapy wystarczyło, by zrozumiał, że mówił zbyt swobodnie. Lwie Serce stanął u boku przywódczyni. Przed tą parą groźnych wojowników Rudzielec zadrżał. Uczucie dumy rozwiało się bez śladu. To nie były milutkie pieszczoszki sprzed kominka, z jakimi dotąd miewał do czynienia – to były podłe, wygłodniałe kociska, które najprawdopodobniej zamierzały dokończyć to, co Szara Łapa zaczął.


Przepisz drugi rozdział, ok? ^^

Jestem bułką zidentyfikowaną, dokładniej taką 'hamburgerową' z serem, sałatą i szynką w środku. XD Dziekuję, nigdy w życiu nie przeczytałam an forum tyle uznania la swojej sosoby ^^ A wierzcie mi, ze to dla mnie przyjemność, bo przy okazji czytałam książkę xD


Post został pochwalony 0 razy
Wto 21:46, 27 Maj 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wolfeslive Strona Główna » Książki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 2 z 8

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin